Życie mnie
pochłonęło…
a ściślej rzecz ujmując pochłonęła mnie praca. Ci, którzy mnie
znają wiedzą, że pracuję w przedszkolu i wiedzą jak poważnie
podchodzę do tej roli. Odpowiedzialność za powierzone pod moją
opiekę maluszki potrafi wysysać siły i często po pracy jestem
zdolna do...niczego :). I choć to nie jest łatwa praca, kocham ją
całą sobą. Spełniam się w niej, doceniam możliwość nabierania
doświadczenia w fantastycznej placówce i kocham swoich
podopiecznych szalenie. To takie urocze skrzaty, które choć zmęczyć
potrafią na maksa, rozświetlają każdy mój dzień od kilku
miesięcy. Czasem myślę, że moje życie przed tą pracą nie
istniało. Co ja właściwie wtedy robiłam? ;)
Czas pędzi jak
szalony…
odkąd pracuję zawodowo mam wrażenie, że dni nie płyną, a pędzą
na złamanie karku. Dopiero co zaczął się poprzedni poniedziałek,
a już kończy się teraźniejszy wtorek. Czasem muszę się
zastanowić jaki mamy dzień, bo przysięgam takiej gonitwy najstarsi
górale nie pamiętają. Praca w przedszkolu pozwoliła mi poznać
lepiej samą siebie. Dotąd myślałam, że jestem osobą raczej
lubiącą spokój i ceniącą fakt, że mam możliwość spędzania
czasu biernie. Pracując w przedszkolu zrozumiałam, że to nie był
wcale wybór. Ja przecież spełniam się w chaosie, biegu i totalnej
rozpierdusze :). Im więcej się dzieje, tym głębiej oddycham. Im
szybciej biegam, tym spokojniejsze wydaje się moje wnętrze. Jestem
człowiekiem czynu. Miło poznać nową Alicję w lustrze.
A gdyby tak
znaleźć równowagę?
taka równowaga między biegiem, a stagnacją. Taki mój świat, w
którym odpocznę, ale nie pogrążę się w marazmie. Wtedy na myśl
przyszło mi to moje miejsce w sieci. Nieco zapomniane, ale wciąż
traktowane z sentymentem. Dobrze pamiętam jaką odskocznią od
codzienności było. Teraz, choć czasu mam mniej, nadal potrzebuję
takiego odskoku. Robić coś, bo chcę...a nie muszę. Wiesz o co
chodzi, prawda? Poza tym mogę dzielić się tu z Tobą swoimi
emocjami, radościami, a czasem zrezygnowaniem. To wszystko przecież
mnie definiuje. Jestem człowiekiem, który miewa chwiejne nastroje,
co nawet mnie samą potrafi doprowadzić do furii. Pracuję nad tym
(całkiem dobrze mi idzie) i myślę, że narzucony sobie obowiązek
spisywania codzienności mógłby mi pomóc w pokonywaniu własnych
słabości. Przecież to nie problem narzekać. Sukcesem jest
odnajdywać radość w kiepskim dniu, dzielić się nią (choćby na
łamach tego bloga) i przeć do przodu. No to prę! Będziesz tu ze
mną?
No to może
zacznę od początku. Nowego początku…
jestem Alicja i mam wielką nadzieję, że znajdę tu upragnioną
równowagę. Jak ją znajdę, to chętnie się z Tobą podzielę.
Słyszałaś pewnie, że słowa mają moc. Dlatego to miejsce będę
traktować jak swoje miejsce, w którym po pełnym intensywności
dniu odpocznę tak, jak lubię. A jeśli Ty przy okazji znajdziesz tu
cząstkę siebie, będzie mi bardzo miło. Coś mi mówi, że moja
przygoda z samą sobą dopiero się zaczyna. Będę dążyć do tego,
by głośno mówić, że siebie lubię i żyję tak, jak tego pragnę.
Bo przecież to ja jestem autorem swoich dni i nikt lepiej ode mnie
mojej książki wspomnień nie napisze. Niech to będzie dobra
książka. Tego sobie życzę :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz